Jak wiecie, kolor mebli w salonie to jedna z moich życiowych pomyłek ;-) Nie pora jednak, by zmieniać je na nowe, inne, wymarzone, bo te są stosunkowo młode (mają rok!). Przemalowałam je więc na biało. Najpierw komodę, potem stolik, a potem całą resztę... Wydaje mi się, że salon zrobił się dużo jaśniejszy i strasznie się cieszę, że (u)dało się, i że jest biel, i że nie musiałam kupować nowych mebli i że już nie muszę patrzeć na tamte, bure... Tak nawiasem mówiąc, poprzedni kolor nie był aż tak zły, ale pod warunkiem, że ściany byłyby białe. Niestety, na ściany zażyczyłam sobie beże (ciemny i jasny) i wszystko razem wyszlo... ble.
Malowanie ścian też raczej nie wchodziło w grę. Na ratunek przyszła... Annie Sloan. Mam nowe meble za 300 zl.
Chodzi mi po głowie, by to samo zrobić z sypialnią, ale to naprawdę sporo roboty. Najgorsze jest wyjmowanie zawartości szaf, szafek, szafeczek i wszechogarniający bałagan z tym związany... Może poczekam do najbliższego remontu i przemaluję na biało ściany... (?) Tak będzie chyba prościej...
 |
Przed i po metamorfozie stolika... |
 |
A do tego - kompletnie nieprzemyślany zakup pokrycia sofy... No ale cóż... Nie ukrywam - kochałam kiedyś beże i brązy...;-( |
Nie wytrzymałam. Musiałam zmienić pokrycie sofy. Powiedzcie sami, czy nie wygląda to dużo lepiej?
 |
Przed i po metamorfozie salonu... |