Dla jednych - nuda i dłużyzna, dla innych - relaks. Siebie kwalifikuję do tych drugich i - mówcie, co chcecie - nic mnie tak nie wycisza, jak ta jedna z najbardziej prymitywnych czynności - nawijanie... Trudno chyba nazwać to nawet rękodziełem. "Dzieło" bowiem z tego żadne, ale efekt, jaki dają cottony zdobiąc nasze mieszkania i tarasy - uwielbiam.
Tym razem - do wyboru, do koloru.
Łał ... ale kolekcja :) Piękne zestawy kolorystyczne.
OdpowiedzUsuńJa także robiłam swoje "cottonki", bo podobają mi się nawet jak nie są włączone.
Jakbyś miała ochotę obejrzeć to zapraszam:
http://kreatywnawwolnymczasie.blogspot.com/2015/02/cotton-ball-lights-po-mojemu.html
Pozdrawiam :)
bardzo lubię cottony, w domu mam 3 komplety, ale sama niestety nie mam jakoś chęci się za takie zabrać, efekt Twojej pracy rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńFajny blog, piękne prace ...i ja dopiero tu trafiłam....;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń