wtorek, 1 września 2015

88. Metamorfoza salonu



 
W salonie zmiany. Kilka. 
Po pierwsze (i chyba najważniejsze!) – pozbyłam się nie-białych mebli, jakie zakupiłam jeszcze przed wprowadzeniem się tutaj (pomyłka!). Po drugie – miejsce otwartych regałów na książki zastąpiły przeszklone witryny. Po trzecie – mam oświetlenie!
Jego wybór od dwóch lat spędzał mi sen z powiek. Nie spotkałam nigdzie niczego, co przykułoby moją uwagę. Nie wpadło mi w oko zupełnie nic, co mogło mi się spodobać. Nie natrafiłam na żadną ciekawą lampę czy żyrandol i nigdy, w żadnym sklepie nie-sklepie nie było tego „Wow”, będącego znakiem, że jestem w 100% przekonana do swojego wyboru. Denerwowały natomiast wiszące od dwóch lat u sufitu kable elektryczne. Dokąd tak będzie? Nie wytrzymałam i w końcu upiłam żyrandol… w sklepie internetowym – bez wcześniejszego oglądania. Pięcioramienny. Nad stolik natomiast wyszperałam na olx rattanowy klosz, który przemalowałam na biało. Wyboru żyrandola dokonałam tak, by pasował do posiadanych już kinkietów. Nie mógł więc to być żaden żyrandol z abażurem, bo każdy chyba abażur gryzłby się z nimi. Rattanowa lampa nad stolikiem miała się komponować z pozostałymi elementami oświetlenia, a więc  i z żyrandolem, i kinkietami, i (będącymi w planach) lampami w korytarzu. Wydawało mi się, że rattan jest tym materiałem, który połączy wszystkie pozostałe style i współgra z każdym z osobna: z nieco shabby-materiałowymi abażurami  kinkietów, z przyszłymi loftowymi drucianymi lampami w korytarzu, z metalowym przecieranym żyrandolem na środku salonu. Trudno bowiem dobrać oświetlenie „do kompletu” tak, by wszystko było jednakowe: i żyrandol, i kinkiety, i lampa nad stolikiem kawowym. A jeśli więc wybieramy każdą rzecz z tzw. innej parafii – natrudzić się trzeba mocno, by nie zepsuć efektu robiąc tzw. groch z kapustą. Mam nadzieję, że udało mi się połączyć różne style i zachować w tym wszystkim odpowiednie wyczucie smaku…
Myśli moje krążą teraz wokół fotela w kolorze, w którym zakochana byłam po uszy, a na który obecnie patrzeć nie mogę… Zastanawiam się, co można zrobić, by zakryć czymś to pokrycie. Proszę, podpowiedzcie, co można by tu zastosować, by tak nie raził… Nadmienię:  to szkaradne (przepraszam, jeśli ktoś taki kolor ma u siebie i go uraziłam) pokrycie jest… niezmienialne, a fotel bardzo lubię i nie chciałabym się z nim żegnać…
Będę wdzięczna za każdą sugestię, a jeśli jakaś mi się wyda wyjątkowo cenna – na pewno się zrewanżuję. Obiecuję ;-)