Za wszelką cenę bowiem chciałam uratować pewną starą ramę. Ważną i obdarzoną sentymentem, bo podarowaną wraz z obrazkiem w prezencie ślubnym 11 lat temu. Długo wisiała w stanie oryginalnym, ale przestała mnie cieszyć, bo zupełnie nie pasowała do mojego wnętrza. Nie chciałam wymieniać na inną, bo to już nie to. Przemiany zaczęły się od pomalowania na biało. Coś mi jednak nie pasowało. Pomalowałam więc na czarno, nałożyłam płatki „złota” i wymieniłam passepartout. Efekt? Muszę przyznać, że jak na pierwszy raz ze szlagmetalem – jest nieźle.
Pod nóż poszły zatem kolejne ramy. Zupełnie nie pasowały do
fotografii, na które były przeznaczone. Po nałożeniu srebrnego tym razem
szlagmetalu wydaje mi się, że prezentują się całkiem dobrze i na pewno dużo
bardziej pasują do klimatu zdjęć.
Jeśli ktoś lubi złocenia – świetna technika, polecam. Bardzo
fajna zabawa, szybkie efekty małym nakładem pracy. Ja na pewno będę jeszcze „złocić”,
bo można uzyskać (niewiele potrafiąc) dość ciekawe rezultaty. Przetarcia,
przebarwienia, odbarwienia, nakładanie kolorów, pęknięcia, zarysowania – te i
wiele więcej efektów można osiągnąć eksperymentując ze szlagmetalem. Moje ramy
są bardzo niedoskonałe, ale to debiut, więc nie wymagam od siebie zbyt wiele.
Myślę, że każde kolejne będą coraz lepsze…
Droga przemian biednej ramy... |
Kolejna, z fotografią mojego dziadka Józefa, ojca taty |
I z moim śp. Tatą... Uwielbiam to zdjęcie... |
super metamorfozy! i zdjęcia też fajne wybrałaś.
OdpowiedzUsuńcałuski
Witam, czy jest jakis kontakt do Ciebie przez email, chodzi o wykonanie kilku rzeczy w szlagmetalu, a sam sie boje, ze zepsuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Michal
Piękna metamorfoza, rzeczywiście ramki w białym kolorze nie wyglądały zbyd dobrze, natomiast teraz rewelacyjnie. Ja nigdy nie próbowałam tej metody ale widząc twoje rezultaty może się zdecyduję. Iwona J.
OdpowiedzUsuń