Na początek - kolejny wianek. I kolejny recycling. Tym razem ze starej spódnicy... Ozdobiony drutem i perełkami. Drut i perły - nie pasuje. Według mnie wygląda jednak całkiem dobrze i wcale się nie gryzie...
A poza tym... Odbyłam ostatnio dwie wyprawy. Pierwsza z nich sprawiła, że zniknęłam na kilka godzin, buszując po 60-ciu metrach kwadratowych strychu w domu dziadków mojego męża. Nie wiem, czy to normalne (wszyscy twierdzą, że nie!), ale w takich miejscach czuję się naprawdę w pełni zrelaksowana. Nie wiem, co musiałoby się stać, abym nie miała ochoty na takie wycieczki. Nie wiem, ile nocy musiałabym nie przespać i jak bardzo być zmęczona, żeby odmówić. Ja nie wiem, co w tym jest, że tak mnie to wciąga... Bardziej niż zakupy (?) Magiczne miejsce. Stare, obdrapane, brudne, z wystającą słomą i całą masą dziadostwa! Zarówno tego, o którym inni mówią, że dziadostwo, jak i tego prawdziwego (stare, zepsute miksery, ale nie BARDZO stare, stare buty, stare suszarki, lokówki, miednice, pralki... - wszystko! Klamociarnia. Totalny bałagan!!!). W takim miejscu można jednak czuć się fantastycznie! Przemierzając te kilkadziesiąt metrów straciłam poczucie czasu... Przetrzepałam w poszukiwaniu skarbów każdy centymetr. A nuż znajdzie się jakaś perełka...
No i się znalazła! Nie dostałam jednak pozwolenia na wniesienie wszystkiego do swojego domu ;-) Najpierw muszę uporać się z tym, co przyniosłam, potem wziąć następne... No cóż - takie dozowanie przyjemności... Może to na korzyść dla mnie ;-)? A wśród, rzeczy, które na mnie czekają są: porządne ramy z tragicznych obrazów, tara do prania, 3 worki dobrej (mimo lat) wełny, gliniane naczynia i wiele wiele innych, naprawdę fajnych przedmiotów.
Wszystko bardzo brudne. To nic. Zrobiłam kąpiel. Odczyściłam. Część rzeczy postawiłam, część - przerabiam.
|
Od starego zegara... Teraz będzie świąteczną ozdobą ;-) |
|
Z odważnikami nie będę nic robić... Po prostu takie pozostaną, jakie są |
|
Z tych "dzieł sztuki" zdjęłam ramki. Na pewno do czegoś je użyję /ramki, rzecz jasna;-)/ |
Druga moja sobotnia wycieczka była wyprawą na oddalony o kilkanaście kilometrów pchli targ. Tam to dopiero Eldorado! Szkoda tylko, że miałam bardzo ograniczony czas (między karmieniami!) i goniłam jak oszalała, bo było naprawdę sporo ciekawych i godnych przygarnięcia rupieci. Oto, co na szybko wpadło mi w ręce (czy może w oczy): 4 wiklinowe koszyki, 2 świeczniki, 6 spodeczków, maszyna do szycia w wersji mini i 2 wózeczki.
|
Jasne kosze i mały świecznik już przemalowane na biało. Na swoją kolej
czekają wózeczki. Swoje miejsce znajdą w pokoju starszego syna jako
pojemniki na zabawki. O pozostałych metamorfozach w kolejnym poście |
Pozdrawiam.
same cuda!!! zazdroszczę, zwłaszcza tych abażurów drucianych.... same w sobie są piekne ( oczywiscie mało kto to zrozumie...;-P) a w nowych ubrankach na pewno jeszcze zyskają ... oj, bedzie się działo!!!
OdpowiedzUsuńWitaj Dorotko, znakomity blog! Cieszę się, że dziś go odkryłam :)) Od razu zapisałam sobie u siebie. Ciekawe skarby wyszukujesz :) Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńWow! Ale masz skarbów!:) Normalnie chyba czas wyruszyć na jakieś rupiecie, to może i mi się coś trafi :)
OdpowiedzUsuńFajne rzeczy:) Niektóre na pewno są i u moich Rodziców na strychu - tę szyszkę, obciążnik do zegara ściennego na długim łańcuchu to nawet ja pamiętam:) Wisiał na ścianie, i nie u Dziadków, ale u Rodziców:)
OdpowiedzUsuńOoo ja ile pięknych drobiazgów, zazdroszczę tego buszowania;)
OdpowiedzUsuńWow ale upolowałaś cuda:)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cie rozumiem ja także w większości rupieci widzę potencjał, co zresztą widać na moim blogu pozdrawiam. Mój strych niestety nie jest tak pełen skarbów a szkoda :)
OdpowiedzUsuńw tej klamociarni same skarby!!!
OdpowiedzUsuńWow,ale piękne rzeczy w tej klamociarni, kanka czerwona moje marzenie :)
OdpowiedzUsuńCudne zdobycze!!!!
Pozdrawiam!
Tyle skarbów, tyle wspaniałości! A u mnie w rodzinie ani jednego strychu i ani jednej piwnicy nie ma... co za los.
OdpowiedzUsuńAle skarby! oj będzie się działo...
OdpowiedzUsuń