poniedziałek, 12 maja 2014

33. Ściana z efektem, czyli pêle-mêle na cegle. Fotografie przodków

Na punkcie starych fotografii bzika mam od zawsze. I żadne tam kolory, ale biel i czerń! Im starsze, tym lepsze. Przeglądając stare rodzinne albumy za każdym razem ubolewam, że większość tych wiekowych fotografii jest tak kiepskiej jakości.  Moja ciekawość świata sięga zenitu i od dziecka mam nieodpartą potrzebę wiedzieć jak było kiedyś. Ci, którzy mogliby mi tę wiedzę przekazać dawno już poumierali, a ci, co jeszcze żyją – niewiele pamiętają. A mnie interesuje wszystko… Jak moja babcia chodziła ubrana, gdzie kupowała tkaniny, z których szyła, jak mój pradziadek został wójtem, jak wyglądały domy jednych, czy drugich prapradziadków, jak dali radę w dziewięcioro pomieścić się w jednej izbie i wiele innych „Jak?”… Niektórych tych rzeczy faktycznie można dowiedzieć się właśnie ze starych fotografii. Dlatego tak bardzo je kocham. Ileż w nich spojrzeń, gestów, zwyczajów, tradycji, smutków i radości, uczuć i emocji.
Historia. Człowiek. Tajemnica. Wspomnienia.
Do albumu zagląda się od czasu do czasu. A skoro lubię coś bardzo, to dlaczego by nie móc patrzeć na to zawsze? Rozwiązanie przyszło w postaci pêle-mêle. Wyszukałam w rodzinnych albumach najbardziej przemawiające do mnie fotografie i wywołałam te najstarsze. Przyniosłam znalezioną na strychu męża dziadków starą, niepotrzebną ramę. Odczyściłam, przemalowałam na biało (Old White, Chalk Paint), zawoskowałam i tchnęłam w nią nowe życie. Kupiłam kilka metrów hodowlanej siatki, pomalowałam na French Linen i wraz ze sznurkami przymocowałam do ramy. Dokupiłam drewniane spinacze. I dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugo prosiłam męża, by zawiesił. To chyba najtrudniejszy moment tworzenia! W końcu pod groźbą sankcji – stało się! Rama zawisła, a ja mogłam przez dwie godziny wieszać nań wszystko, na co miałam ochotę. Przestawiać i zmieniać. No i jest!!! I nie wiem, ile razy dziennie oglądam teraz moje „perełki” wyszperane w albumach całej rodziny, bliższej i dalszej… (tak, tak, aby dokonać wyboru przejrzałam około 30 albumów pożyczonych od kilku osób! Brakuje mi jeszcze kilku ważnych zdjęć, muszę poszukiwać dalej). Rama wisi w centralnej części mojego domu i nie sposób jej na zauważyć.
Dodam na koniec, że w stworzeniu mojego pêle-mêle troszeczkę zainspirował mnie post na blogu sielskie-klimaty
Oryginalna rama przed zabiegiem ;-)
Widać po niej lata, ale tak właśnie ma być... Tym samym wpisuje się znakomicie w konwencję!


10 komentarzy:

  1. Boska, cudowna - słów nie znajduję. Świetna rama, doskonały wybór koloru. I już wiem, że to coś to siatka hodowlana (do kupienia w ogrodniczym, czy zoologicznym?). Piękny sposób na prezentację starych fotografii - po co mają szarzeć w albumach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kupiłam na http://ogrodzenia24.eu/, ale wiem, że w sklepach typu Castorama też można znaleźć, tyle tylko, że w rolkach, a nie na metry. Mnie nie było potrzebne aż 10 metrów, a z tego, co wiem, tyle jest najmniej w rolce.

      Usuń
  2. moja zlota rame tez chyba przemaluje:))podoba mi sie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam to samo. Uwielbiam stare fotografie. Oh, mogłabym godzinami oglądać i pytać... Tablica cudnie Ci wyszła! Też taką podobną mam zamiar sobie zrobić. :)
    Pozdrowienia!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie to wyszło lubię taki klimacik i kocham stare zdjęcia zwłaszcza te na naprawdę stare na sztywnym papierze. Jakiej siatki użyłaś? pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Użyłam sześciokątnej siatki hodowlanej 13x13 mm. Za metr takiej siatki płaciłam 4,66 zł, kupiłam na http://ogrodzenia24.eu/ Polecam ich w 100%.

      Usuń
  5. cudowne te fotografie i zaproszenie na ślub!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń