Są jednak w naszym domu takie miejsca, co do których pewna
jestem, że pozostaną takie, jakie są. Nie przybędzie już żaden mebel, wieszak,
czy lustro. Mam na myśli korytarze. I to właśnie tam powstanie (w mojej
głowie i na kartce papieru już jest) moja wymarzona galeria.
Mam dość precyzyjną wizję takiej galerii.
W skrócie wygląda to tak:
- obowiązkowo (!) różnorodne ramki – każda inna,
niepowtarzalna, różne kształty, wymiary, materiał i faktura;
- kolor ramek: biały i czarny (tylko);
- im bardziej ozdobna ramka, tym lepiej;
- im starsza ramka, tym bardziej wartościowa – najlepiej z
pchlego targu za nieduże pieniądze;
- układ ramek: nieregularny;
- galeria ma zajmować całą ścianę;
- przewaga czarno-białych zdjęć;
- zdjęcia tylko dobrej jakości (będę musiała powstrzymać się
przed myśleniem typu: „Takie piękne ujęcie, jedyne zresztą, jakie mam, ale
fatalna jakość. To nic, wieszam, bo uwielbiam tę fotografię”. Absolutnie! Nie
wieszam, bo oglądanie ma być przyjemnością, a fatalna jakość zdjęcia na pewno
tę przyjemność odbierze. Ale bez zbędnej przesady w drugą stronę, oczywiście – wszystkie zdjęcia robione są
przez amatorów, więc wcale nie są jakimiś dziełami sztuki i pewnie do każdego będzie
można się doczepić;
- układ ramek w jakimś logicznym porządku, np. jedna ściana lub jej fragment –
ślubne (nasze, rodziców oraz dziadków), druga ściana – nasze dzieciństwo (moje
i mojego męża), kolejna – nasze dzieci
- pêle-mêle z bardzo starymi fotografiami naszych przodków
- pêle-mêle z „udziałem” fotografii pewnego zawodu (moje
nazwisko bowiem jest takie samo, jak nazwa pewnego zawodu – nie zdradzam na
razie szczegółów)
No i właśnie dlatego trwa to tak długo. Skompletowanie tylu
niejednakowych, nadgryzionych zębem czasu, wyszperanych na strychach i
w piwnicach, kupionych po okazyjnej cenie na targach staroci ramek, przemalowanie
ich na odpowiedni kolor i dopasowanie doń odpowiedniego zdjęcia jest zajęciem
wyjątkowo mozolnym zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi spora ilość.
Większość fotografii jest już wywołana i w kopercie czeka na
oprawę. Do wykonania pozostało jeszcze pêle-mêle razy dwa (zdjęcia do nich
również wywołane). Ramy i pozostałe „składniki" pêle-mêle już zdobyte. Ramki na
fotografie wciąż pozyskuję – tego chyba nigdy za wiele.
Jeśli już jesteśmy w temacie wspomnień, ram i ramek - w planach jest
jeszcze pięć związanych z nimi spraw:
1) Galeria zdjęć i grafik w naszej biało-czarnej łazience
Zdjęcia naszych synów w sytuacji… „kąpielowej” oraz grafiki
na specjalne zamówienie od jednej z blogowych Koleżanek (ramki, zdjęcia i
grafiki już są – teraz trzeba wszystko skompletować)
2) Portret naszej rodziny (nas i naszych dzieci) autorstwa tejże samej blogowej Koleżanki
(portret i rama są, reszta jw.)
3) Portret naszej czteropokoleniowej rodziny w linii męskiej
(nasz syn, jego ojciec, dziadek i pradziadek) – nasze ulubione zdjęcie
4) Zeskanowane rodzinne pamiątki (np. świadectwo szkolne
mojej babci, strona z indeksu mojego dziadka, życiorys pisany przez babcię, klasówka z matematyki z dwóją mojego śp. Taty, dwa zdania listu mojej praktycznie
nieumiejącej pisać prababci) wykonane w formie plakatu i oprawione w wielką
ramę – pamiątki wybrane, a poza tym jeszcze niewiele w tej materii zrobione
5) Cytaty z mojej ukochanej prozy ukochanego pisarza
(szczegółów na razie nie zdradzam) w formie plakatów – cytaty wybrane i nic
więcej
Jestem sentymentalna. Bardzo. Podejrzewam, że z całej mojej
rodziny w największym stopniu podtrzymuję pamięć o niej. Moje szuflady gromadzą
wszystkie rodzinne pamiątki, dokumenty i fotografie. Przygarnęłam, bo to
kocham. Czuję, że powinnam je mieć… Mój dom jest dzięki temu jak biblioteka z bardzo
cennymi zbiorami.
Zbiory te jednak mają to do siebie, że dużo znaczą jedynie
dla wąskiej grupy ludzi. Moja rodzina, jej historia i związane z nią wspomnienia niezwykle ważne są dla mnie, a już niekoniecznie dla
innych, a zwłaszcza dla Was, czytających post na ten temat. Ubierając jednak
wspomnienia w ramy pewnie i Wy będziecie mogli z tego mieć coś dla siebie. Może
to, nad czym pracuję będzie dla Was inspiracją?
Czekam, aż pochwalisz się realizacją. Warto pielęgnować szczęśliwe wspomnienia, szczególnie o swojej rodzinie.
OdpowiedzUsuń:-) aż się uśmiechnęłam widząc tego posta
OdpowiedzUsuńwizję chyba mamy zbliżoną bo podobnie jak Ty od kilku mc gromadzę ramki dziś przytargałam kolejne zdobycze z czegoś co robi za second hand
czekam na gromy męża ale on jakoś cierpliwie milczy w tej kwestii;-)
miłego week:-)