O ile z zakupów w osiedlowym sh zadowolona jestem bardzo, to po odwiedzeniu stałego punktu programu moich krakowskich pobytów - Home&You i H&M Home - niezbyt. Ku memu wielkiemu nieszczęściu i uciesze mojego portfela (pana męża pewnie też!) niewiele wpadło mi w ręce... To jednak, co wpadło - w przewadze jest miętowe. Końca miętowego szaleństwa wciąż u mnie nie widać...
Dzięki tym najświeższym zakupom mogę powiększyć swoją kolekcję butli i buteleczek.
Te dwie fotografie to fragment galerii, nad którą usilnie pracuję od kilku miesięcy... Tu: ja i mój M* bardzo dawno temu ;-) |
W wirze hurtowego szycia kur na zamówienie z ulubionej Ikeowskiej tkaniny dla siebie uszyłam jeszcze dwie oraz kolegę do kompletu.
Pozdrawiam.
A tak sobie wieczorem pomyslałam, przeglądając wpisy na blogach, że dawno nic nie pisa£aś... teraz juz wszystko jasne:) udanych przygotowań Ci życzę.
OdpowiedzUsuńU mnie tez szal na miętę nie mija;) świetne buteleczki wyszukalas! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńśliczne dekoracje!
OdpowiedzUsuńAch, aż mi się w głowie kręci od tylu pięknych przedmiotów!!! A najbardziej od butli!!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za szarościami i czernią, ale na Twoje wnętrza i dekoracje nie mogę się napatrzyć.
OdpowiedzUsuń