Pytacie: "Kiedy?" Odpowiadam: "Nocą". Tylko wtedy mam możliwość spokojnie usiąść i porobić coś, co sprawia mi wielką przyjemność. To tylko mój czas... Wiadomo, przykre jest poranne wstawanie dnia następnego i chodzenie z oczami na zapałkach, ale wiem jednocześnie, że innej możliwości na SWÓJ CZAS nie mam. Przekonana także jestem, że kiedy 17 listopada pójdę po raz pierwszy po urlopie macierzyńskim do pracy - wszystko się skończy. Nie będę mogła sobie pozwolić na zarwane noce, bo najzwyczajniej w świecie nie będę funkcjonować w pracy normalnie.
Wianki dwa. Jesienne w stu procentach. Materiały z parku i lasu. Zbierane rodzinnie. Nie wymagały jakiegoś kunsztu artystycznego. Proste. Jeden podarowany nowej znajomej. Drugi - mój.
Może nie macie czasu chodzić po lesie czy parku i zbierać żołędzi, kasztanów i szyszek, a chcielibyście mieć u siebie taki wianuszek - piszcie! Chętnie taki lub podobny wykonam.
przepiękny, czego na nim nie ma... :)
OdpowiedzUsuńcudny!
OdpowiedzUsuńśliczny wianek:)
OdpowiedzUsuńCoś wiem na temat powrotu do pracy po macierzyńskim, zdecydowanie mniej czasu na tworzenie:( a wianki cudne!!!
OdpowiedzUsuńOj, jaki pomysłowy i cuuuudowny:)))Robisz dużo tych wianków. Wszystkie dla siebie?
OdpowiedzUsuńNie, nie wszystkie dla siebie. Czasami daję je znajomym w prezencie, ale chętnie chciałabym je także sprzedawać... tylko gdzie i komu :-)? słaby to chyba biznes ;-)
UsuńWianek świetny. Przyszłam ostatnio ze spaceru po parku z całą kieszenią płaszcza wypełnioną skarbami (żołędzie itp), przydałoby się z tych skarbów zrobić coś podobnego :). Tylko ten czas znaleźć... Udanej nocy twórczej życzę :).
OdpowiedzUsuńMusiałaś się sporo napracować, ale efekt końcowy wart był tej pracy :)
OdpowiedzUsuń