Dwa taboreciki (bo "taborety" byłoby chyba za dużo powiedziane) to łup z wyprawy do sprzedającej swoją "posiadłość" cioci (pisałam o niej w
poście 58). Zmieniłam im troszkę styl ;-) i pozwoliłam zamieszkać w domu (do tej pory były wyrzucone do stodoły). Są bardzo niedoskonałe. Zwróćcie uwagę, jaki ten większy jest krzywy!!! Ale są. I służą. Obydwa w wiatrołapie.
|
Ucieczka na teren "zakazany"... Akurat do stołeczka - bo się fajnie przewraca! (stołeczek, rzecz jasna) |
|
Krzywy!!! |
choć nie cierpię motywu gwiazdek;), to te stołeczki mi się podobają. a ta krzywość jeszcze dodaje uroku ;)
OdpowiedzUsuńsuper wyszły!! zwłaszcza ten w brązie mi się podoba!
OdpowiedzUsuńpo przemalowaniu prezentują się świetnie :-) pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że zaczynasz przywracać do życia skarby ze starego domu...
OdpowiedzUsuńFajnie, że dostały drugie życie... i to na dodatek z dziećmi.
pozdrawiam.
One są cudne w tej swojej niedoskonałości! :)
OdpowiedzUsuńSuper stołki, koziołki...jak zwał tak zwał... Uwielbiam takie metamorfozy.. Pozdrawiam kasia at home
OdpowiedzUsuńChyba sobie zrobię podobne :)
OdpowiedzUsuń